Jak wiadomo, w Krakowie, na juwenaliach szalał wariat z nożem. Kilku ludzi nawet dorwał. Nie wnikajmy w to, czy był to sfrustrowany ziomek, który zazdrości żakom, że mogą chlać i drzeć ryja, czy starszy pan, któremu studenty obsikały grządki. Wnikajmy w to, co nastąpiło po tym.
EDIT mode on:
W odniesieniu do komentarzy na wykopie:
1) To NIE jest próba usprawiedliwienia ganiania ludzi z nożem.
2) To JEST pojechanie po zachowaniu uczestników juwenaliów, które daje się ludziom we znaki i to ostro.
3) Studenci - chcecie być traktowani jak poważni ludzie - tak się zachowujcie a tych, którzy wam psują opinię - próbujcie pacyfikować.
4) Dziwna sprawa - rzucisz publicznie hasło "Politycy to złodzieje", "Księża są łasi na kasę (albo co tam chcecie)" - od razu wszyscy krzykną "Dobrze gada, polać mu". Pojechanie po nawalonych imprezowiczach - już obraza majestatu.
5) Tak, byłem studentem.
EDIT mode off.
W sieci pojawił się list otwarty do rektora AGH od osób, podających się za studentów tej uczelni, w którym, cytuję za Onetem (bo, chociaż szukałem całe pół godziny, za cholerę nie mogłem go znaleźć):
"Dość mamy opisywania nas w mediach jako największą hołotę tego miasta, pospólstwo i ciągłe nazywanie nas największymi bałaganiarzami w Polsce!" - brzmi jego fragment. W dalszej części autorzy apelują do władz, by te zareagowały na pogarszającą się sytuację na Miasteczku Studenckim i zamknęły ten teren dla osób postronnych."
źródło
Tak, moi drodzy. To nie studenci są tą przebrzydłą, niewychowaną hołotą. To osoby postronne. Nie wiem, jak jest w Krakowie, ale patrząc na to, co dzieje się co roku w Trójmieście, wypowiedź ta ma dla mnie równie wiele sensu, co teoria Roberta Rankina o samoistnym powstawaniu tłumu:
"Tłumy, o których mówimy, nie są tłumami rzeczywistymi. Nie
składają się z realnie istniejących ludzi. Owe „tłumy” to ogromne żywe organizmy, złożone z tysięcy pojedynczych człowiekopodobnych komórek. Zakwitają, kiedy pojawią się idealne ku temu warunki.
Ich życie jest krótkie jak życie motyla. Kiedy wydarzenie, które spowodowało zakwitnięcie „tłumu”, mija, tkanka degeneruje się, komórki rozdzielają, obumierają i znikają. Oczywiście, nieliczni zeszli na złą drogę do tego stopnia, że chadzają na mecze piłkarskie czy festiwale muzyki country, ale jeden rzut oka na wszechobecną pustkę goszczącą na twarzach osobników z „tłumu” wyjaśnia wszystko - nie składa się on z ludzi."
(Robert Rankin, "Księga Prawd Ostatecznych")
Oto przykładowy, opisany powyżej tłum (który nie jest studentami), wracający z Juwenaliów.
edit: rok 2013, źródło: www.trójmiasto.pl
Dzień wcześniej podobny tłum (który również studentami nie był) wsiadał do SKM-ki, którą wracałem. Jeden jego elementów, tuż po wejściu do pociągu, oddał się intensywnemu wymiotowaniu do śmietnika podczas gdy reszta próbowała się wcisnąć. Kolejny element tłumu (na pewno nie student, bo studenci to osoby kulturalne, na poziomie i zawsze trzeźwe) postanowił wywietrzyć teren, otwierając awaryjnie drzwi, do których byłem przyciśnięty. Całe szczęście - nie wypadłem, bo przytrzymałem się czyjejś kurtki.
Co jednak zrobić? W końcu, skoro to samoistnie powstający tłum, czyli tylko człowiekopodobne komórki, to przecież ani policja ani SOK czy inne służby, nie mogą się nimi zająć. Rektorzy nie mogą ich w żaden sposób ukarać a tym bardziej zabronić konsumpcji alkoholu - czy to na imprezach czy terenie miasteczek studenckich - nie można przecież karać niewinnych, prawda?
To też nie byli studenci.
edit: według niektórych źródeł - film z roku 2008. Data publikacji na YT: "Opublikowano 12 maj 2013"
Ponieważ wspomniany tłum (który studentami nie jest) zaczyna stwarzać realne zagrożenie dla studentów (nie będących wspomnianym motłochem), oto jak naprawiłbym tą sytuację:
- zrezygnowałbym z autonomii miasteczek studenckich. Sytuacja, w której są one państwem w państwie, gdzie Policja może interweniować tylko w ograniczonych przypadkach, może tylko pogorszyć sytuację - bo czy straż akademicka poradzi sobie z najazdem Tłumu (który studentami nie jest)?
- Skoro już o autonomii mowa. Studenci domagają się zamknięcia terenu miasteczek* dla ludzi z zewnątrz i nie-studentów. Sądzę, że pogłębiające się poczucie alienacji, spowodowane brakiem obecności ludzi z zewnątrz, spowoduje nie tylko epidemię depresji, ale i alkoholizmu, bo biedni żacy pozbawieni karcących spojrzeń nie-studentów - będą zalewać pałę ze smutku i samotności. Broń borze! Tereny miasteczek powinny być jeszcze bardziej otwarte dla wszystkich i traktowane jak normalne tereny miejskie właśnie z troski o biedną brać studencką!
* (jak dla mnie to raczej sprzątanie brudów pod dywan, ale co ja tam wiem)
- rektoraty powinny - we współpracy z Policją - przeciwdziałać powstawaniu tłumów (które studentami nie są), a Policja - traktować je tak jak Tłumy, Które Nie Są Kibicami. Powiem więcej - sami studenci powinni - z całą surowością - spuszczać solidny wpierdol Tłumom, które szargają ich dobre, pracowite imię:
edit: Opublikowano 11 maj 2012
Na sam koniec chciałbym wszystkich Studentów (którzy tłumem przecież nie byli) za złą opinię jaką mylnie wystawiłem im po zeszłorocznych Juwenaliach:
Drodzy Studenci,
Mam nadzieję, że na tegorocznych Technikaliach bawiliście się pysznie.
Nie mam Wam za złe tego, że do SKM-ki na przystanku Gdańsk Żabianka Wasza pijana brać ładowała się przez 15 minut. Także - cóż za determinacja - przez okna, by potem wysiąść w Sopocie (według wykazu odległości SKM to 2 kilometry)
Wiem także, że młodość musi się wyszumieć, stąd na peronie rozlane piwo, porzucone butelki i ogólny syf.
Przezajebistą frajdą było także patrzenie jak cały przedział skacze, kolebiąc składem, i skanduje "Kto nie skacze, ten z Policji ho-ho-ho". Także w trakcie jazdy, co wkurzało nie tylko podróżnych ale i
Tak, setka ludzi skaczących równocześnie MOŻE stanowić niebezpieczeństwo dla ruchu.
W ogóle dziwne... W SKM-ce obowiązuje zakaz palenia, ale nie przeszkadzało to jednemu z podróżnych w zapaleniu jointa i puszczeniu go po znajomych.
Pociągnięcie hamulca bezpieczeństwa podczas wysiadania przez jednego z rozbawionych przyszłych "Magystrów" również było genialne. Ubaw po pachy.
Świetny ubaw dostarczyliście także mojemu kumplowi, wpychając mu wczoraj pod maskę samochodu wózek sklepowy. W wózku znajdowała się studentka. Dobrze, że zdążył się zatrzymać, bo studentka stałaby się mokrą kupą flaków na asfalcie.
Tylko mam do Was prośbę, drodzy Studenci,
Nie narzekajcie potem, że dyplom macie, a nikt, was, ku*wa, nie chce przyjąć do pracy, bo po takich akcjach i laurce wystawionej reszcie braci studenckiej, mało kto będzie chciał być tym jeleniem, który będzie musiał tłumaczyć takiemu "Panu Magistru", że Dzień Dziecka się skończył.